merci więcej niż tysiąc słów

Do dyspozycji mamy coś więcej niż notatki papier i ołówek. Notatki, które tak pracowicie zbierał przez lata Mark Lombardi, zostały zastąpione przez bazy danych. Obrazy, czyli diagramy powiązań, mogą być generowane automatycznie, a za efekt artystyczny odpowiedzialne są automatyczne układy diagramu. Zdjęcie warte więcej niż tysiąc słów Wojciech Szczęsny superstar. Gdyby nie fenomenalna postawa bramkarza Juventusu, reprezentacji Polski nie byłoby już na mundialu w Katarze 2022. Aha - Wyraża więcej niż tysiąc słów. 6,044 likes · 4 talking about this. Podpisy Adminka : /Pyśkaa Cel: 10.000 like Udostępniamy Każdego na 10 min Podpisy Adminka : /Pyśkaa Cel: 10.000 like Udostępniamy Każdego na 10 min czasem dłużej :) Garak nie był ekspertem od Ziemian. Wiedział więcej niż losowy Kardasjanin, ale nigdy nie był do końca przekonany czy dobrze odczytuje zachowanie Bashira. Doktor niby pokazywał zainteresowanie Garakiem, ale jednak szukał partnerek i nigdy nie wykonał chociaż trochę bardziej bezpośredniego ruchu. Kardasjanin doceniał takie kręcenie Tłumaczenia w kontekście hasła "więcej niż tysiąc" z polskiego na angielski od Reverso Context: Uśmiech jest wart więcej niż tysiąc słów. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate Tłumaczenia w kontekście hasła "obraz to więcej niż tysiąc słów" z polskiego na angielski od Reverso Context: Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate rumus suku ke n dari barisan 2 6 12 20 adalah. Mam taki dziwny zwyczaj, że zawsze po świętach Bożego Narodzenia wpisuję w wyszukiwarkę Allegro frazę “(nietrafiony nieudany) prezent” i już po chwili przedzieram się przez listę niechcianych (teoretycznie) przedmiotów, które nie zostały najlepiej przyjęte przez osoby nimi obdarowane. To nierzadko najlepsza okazja w roku, by kupić coś za część nominalnej ceny i poczuć ten licytacyjny dreszczyk emocji. To jednak często również dobry moment na to, by pozbyć się czegoś, dlatego że kilka dni wcześniej znaleźliśmy pod choinką coś lepszego, nowszego niż produkt czy gadżet, którego używaliśmy do tej pory. Wtedy najczęściej decydujemy się na sprzedaż jego poprzednika, jeśli nie wśród znajomych, to właśnie na internetowej aukcji. Wystarczy opisać przedmiot, przemyśleć strategię sprzedaży i... zrobić dobre zdjęcia. Strona 3 z 3 Jeżeli sprzedawany przedmiot składa się z więcej niż jednego elementu, powinniśmy zrobić jedno, dwa zdjęcia, na których będzie widać wszystkie części zestawu. Pokazując sam przedmiot sprzedaży, wyważmy, co jest ważne i czym mogą być zainteresowani potencjalni nabywcy. Nie starajmy się na siłę pokazywać każdej powierzchni, boku, strony czy przycisku, ponieważ zainteresowani zazwyczaj dokładnie wiedzą, jak wyglądają te elementy. Warto jednak pamiętać, że zbyt mało ujęć najważniejszego składnika (w naszym przypadku smartfonu) może wzbudzić podejrzenia co do jego stanu i odstraszyć potencjalnych oferentów. To, co interesuje nabywcę używanego przedmiotu, to wiedza o tym, jak bardzo różni się on od nowego produktu, dlatego jeśli takowe różnice występują – pokażmy je, a unikniemy nieporozumień i zbędnych pytań. W tym celu warto więc zaopatrzyć się w choćby najprostszy makrokonwerter, ponieważ normalne w tym przypadku jest to, że używany telefon podczas eksploatacji może wypaść z rąk i ma prawo być porysowany. Ważne, aby nic nie ukrywać i pokazać na zdjęciach rzeczywistość. Szczegóły (obtłuczenia na ramce i wgniecenia wokół gniazda) zrobiłam konwerterem Olloclip Macro (powiększenie 14x i 21x). Tło to element z pozoru zbędny i na co dzień często pomijany, a w praktyce to właśnie on decyduje o tym, czy po sekundzie patrzenia na zdjęcie ocenimy je dobrze, czy źle. Niewłaściwy dobór tła jest jednym z najczęstszych błędów popełnianych przez osoby wystawiające produkty na aukcjach internetowych. Nieład odwraca uwagę od fotografowanego produktu, może więc warto zadbać o dalszy plan? Żeby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i ułatwić sobie od razu kontrolę nad światłem, najłatwiej będzie zaopatrzyć się (np. na Allegro) w tzw. namiot bezcieniowy, który zapewni jednolitą barwę tła i równomierne rozprowadzenie światła dostarczanego z zewnątrz. Jeśli jednak go nie mamy, wystarczą połączone bezbarwną taśmą klejącą kartki formatu A3/A4, które utworzą podłoże i tło dla naszego przedmiotu. Namiot ułatwi sprawę o tyle, że pomoże zniwelować nieładne cienie, z czym kartki mogą sobie nie poradzić. Kolejnym czynnikiem decydującym o jakości zdjęć, które zrobimy, jest światło, będące w fotografii tak naprawdę wszystkim. Niestety zarówno światło dzienne, jak i to pochodzące z domowych źródeł (lampy, reflektory), ma swoje wady, które znacznie utrudniają jego wykorzystanie w fotografii produktowej. Do naszych celów najlepsze będą dwie lampy świecące z obu stron przedmiotu identycznym światłem białym (temperatura barwowa 4000-5000K). Taka barwa światła jest o tyle ważna, że nie wpływa istotnie na kolor fotografowanego przedmiotu, zachowując jego rzeczywisty odcień. Użyłam tu lamp wbudowanych w namiot bezcieniowy, ale równie dobrze można zaopatrzyć się w dwie tanie lampki biurkowe i oświetlić nimi obie strony produktu. Taka konfiguracja po pierwsze zniweluje cienie, które powstałyby przy użyciu tylko jednego źródła światła, a po drugie pozwoli nadać powierzchniom przedmiotu miłą dla oka, plastyczną głębię. Jeśli lampki, którymi dysponujemy, świecą zbyt „żółto” lub „niebiesko”, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zaopatrzyć się w żarówki/świetlówki o barwie białej i montować je w lampach tylko na potrzeby sesji (w ten sposób zaoszczędzimy pieniądze i miejsce potrzebne na przechowywanie rzadko używanego sprzętu). Przy doborze źródeł światła obowiązuje zasada „im większe źródło, tym bardziej miękkie światło”, co oznacza, że na ogół warto wybrać lampy z większymi żarówkami, a nie małymi punktowymi żarnikami. Nie zawsze jednak miękkie światło jest pożądane, ponieważ jedną z jego właściwości jest ukrywanie faktury oświetlanego przedmiotu. Jeżeli naszym założeniem jest pokazanie właśnie tej cechy produktu, konieczne będzie zastosowanie oświetlenia twardego, pochodzącego z małego źródła. Warto także zadbać o wyeliminowanie światła pochodzącego z otoczenia – z tego względu nasze „studio” najlepiej rozstawić w ciemnym miejscu, bądź robić zdjęcia po zmroku. Statyw z uchwytem do smartfonu jest z jednej strony gwarantem ostrych zdjęć w niemal każdych warunkach oświetleniowych, a z drugiej, jeśli zajdzie potrzeba powtórzenia ujęcia, pozwala zrobić to błyskawicznie, bez ponownego „znajdowania” kąta i kadru. Użyłam tu wszechstronnego Manfrotto Pixi Evo, jednak równie dobrze sprawdzi się jakikolwiek statyw stołowy. Jeśli nim nie dysponujemy, wybierzmy miejsce i pozycję, w której na czas robienia zdjęcia będziemy mogli stabilnie położyć ręce. „Pstrykanie na czuja” z wyprostowanych i niepodpartych niczym rąk prawie zawsze zakończy się zdjęciem poruszonym, nieostrym lub nieoptymalnie wykadrowanym. Wykonane smartfonem zdjęcia przedmiotu możemy wykorzystać od razu, wystawiając przedmiot w aplikacji Allegro Sprzedaż (dla systemu iOS: dla systemu Android: lub po skopiowaniu ich na komputer w serwisie Allegro: Teraz pozostaje już tylko czekać na zakończenie licytacji i cieszyć się z udanej transakcji. Jak widzimy, żeby ładnie sfotografować przedmiot, który zamierzamy sprzedać na internetowej aukcji, nie trzeba ani drogiego sprzętu, ani w pełni wyposażonego studia. Tradycyjnie, jak w wielu innych przypadkach, wystarczy otwarta głowa i twórcze podejście do tematu. Pamiętajmy przy tym, że czas zainwestowany w zrobienie zdjęć z pewnością przełoży się na zainteresowanie ofertą i zwróci się w uzyskanej cenie sprzedaży, a dobre fotografie przedmiotu pozwolą skrócić do minimum opis oferty. Ładnie przedstawiony przedmiot powie o sobie więcej niż tysiąc słów. Artykuł powstał przy współpracy z serwisem Artykuł został pierwotnie opublikowany w MyApple Magazynie nr 2/2016 Magazyn MyApple w Issuu Mówienie ,,proszęPokolenie, które docenia wagę takich słów jak ,,proszę” czy ,,dziękuję”, to skarb. Są to bowiem nie tylko zwykłe grzecznościowe formułki, ale również wyraz szacunku wobec innych ludzi. Niestety w dzisiejszym świecie bardzo często słyszymy, że wszystkie ,,magiczne słowa” i idące wraz z nimi wartości powoli społeczeństwo jest bardzo zapracowane i czasami zdaje się nie mieć czasu nawet na proste ,,proszę” czy ,,dziękuję”. Właśnie dlatego wychowując kolejne pokolenie powinniśmy zwrócić uwagę na wszystkie te szczegóły, które sprawiają, że w społeczeństwie żyje nam się pokolenie znało magiczne słowaNowe pokolenie to pewien paradoks – mimo, że większość młodych ludzi potrafi powiedzieć ,,dziękuję” w kilkudziesięciu różnych językach (thanks, grazie, merci, dnake, obrigado, evgaristo, spasiba, arigato, shokran…) wciąż bardzo trudno przychodzi im dziękowanie najbliższym sobie osobom za proste gesty dnia w kontaktach z rodzicami, partnerem, przyjaciółmi czy dziećmi, pokolenie to zapomina, że zwykłe ,,dziękuję” potrafi wyrazić więcej niż tysiąc słów. Osoby te nie mają świadomości, że szczere podziękowanie to jeden ze sposobów wyrażania swoich uczuć, zwłaszcza szacunku i to bardzo niepokojący sygnał, ponieważ pokolenie, które zapomina o tzw. magicznych słowach, równie dobrze może całkiem zrezygnować z towarzyszących im wartości. Słowa takie jak ,,dziękuję”, ,,proszę” czy ,,przepraszam” są bowiem silnie związane z naszą sferą emocjonalną i wpływają na nasze relacje z innymi moc wdzięcznościCoś tak prostego jak okazywanie wdzięczności może znacznie zmienić nas i nasze relacje z otoczeniem. Jak wynika z badania opublikowanego w ,,Harvard Gazette”, dziękowanie za codzienne gesty i uczynność innych ludzi jest niezwykle ważne ze społecznego i emocjonalnego punktu widzenia. ,,Dziękuję” jest gestem wdzięczności, a osoba, do której jest on skierowany czuje się doceniona i pewna, że to, co zrobiła, było warte jej poświęcenia czy zaangażowania. ,,Dziękuję” to forma zapłaty za przysługę czy pomoc. Daje też szansę na dalszą współpracę w przyszłości. Słysząc słowa podziękowania, osoba znacznie poprawia swoje poczucie własnej wartości. Wzrasta też działanie tzw. efektu wyświadczonej przysługi, który poprawia Waszą relację. Pokolenie, które od małego jest uczone znaczenia ,,magicznych słów”, używa ich najpierw w kontaktach z rówieśnikami w szkole, a następnie zabiera je ze sobą do dorosłego życia, co pozytywnie wpływa na ich życie zawodowe i warto mówić ,,proszę”?,,Proszę” to kolejne proste słowo, które jednak znika stopniowo z naszych ulic, tak samo jak ,,dziękuję”. Stoi za tym mylne przekonanie, że wiele rzeczy po prostu nam się należy i nie musimy o nie prosić. Pokolenie, które żąda zamiast prosić, jest jednak skazane na jednego prostego słowa ,,proszę” do wielu wypowiedzi, sprawia, że jesteśmy zupełnie inaczej odbierani przez innych ludzi. Poprawia to ich nastawienie wobec naszej osoby i zwiększa szansę, że spełnią oni naszą prośbę. Zapamiętaj: ,,Przepraszam, czy mógłbyś przesunąć swój samochód?” działa lepiej niż ,,Przesuń swój samochód” ,,Czy mógłbyś podać mi sól, proszę?” jest skuteczniejsze niż ,,Podaj mi sól” ,,Bardzo proszę, podwieziesz mnie do pracy?” ma większą szansę na powodzenie niż ,,Podwieź mnie” ,,Proszę” to coś więcej niż zwykły gest uprzejmości. Jest to dyskretna forma pokazania naszego szacunku wobec drugiej osoby. Warto pamiętać o tym na co dzień, gdyż jedno słowo może zmienić naprawdę wpadnij w pułapkę myślenia, że należy Ci się wszystko i o nic nie musisz prosić. Pamiętaj też, że druga osoba może odmówić i ma do tego prawo.,,Proszę” i ,,dziękuję” brzmią pięknie w każdym językuCoś o czym zawsze warto pamiętać: o tym, jakimi jesteśmy ludźmi, świadczy przede wszystkim to, jak funkcjonujemy wśród innych osób i w jaki sposób kierują nami nasze emocje. Emocje sprawiają, że pomiędzy nami a innymi osobami tworzą się nierozrywalne więzy. To właśnie te relacje sprawiły, że w zamierzchłych czasach ludzie stworzyli swój język, który stał się sposobem komunikacji najbardziej wydajnym jeśli chodzi o przekazywanie informacji, okazywanie uczuć czy organizowanie się we wspólnoty. To język świadczy o tym, jak nowe pokolenie różni się od poprzedniego. Warto doceniać wagę słów takich jak ,,proszę”, ,,dziękuję” i ,,przepraszam”, gdyż to one odzwierciedlają, jakimi w rzeczywistości jesteśmy ludźmi. Dziękując drugiej osobie, okazujemy jej swoją wdzięczność i szacunek. Prosząc o coś pozostawiamy innym wolność przyjęcia lub odrzucenia naszej prośby. Obie te sytuacje pomagają nam odnaleźć się w społeczeństwie i świadczą o tym, co nasze pokolenie wyciągnęło z nauki poprzednich bój się używać ,,magicznych słów”, a z pewnością nie raz zobaczysz uśmiech na twarzy drugiej osoby. Jest to najpiękniejsza zapłata za nasze pozytywne nastawienie i pozwala zburzyć wiele dzielących nas murów. Rozdział 1Piątek, 13 października 2006STEPHANIENie jestem należę do ludzi, którzy nadkładają drogi z powodu czarnego kota albo łapią się za guzik na widok kominiarza – dla mnie to strata czasu. Wszechświat raczej nie przejmuje się nami na tyle, by popsuć dzień komuś, kto ośmielił się przejść pod drabiną, albo dlatego, że trzynasty dzień miesiąca wypadł akurat w piątek. Niektórzy strasznie się jednak z tego powodu ma nas spotkać coś złego, to tak się stanie, niezależnie od dnia, miesiąca czy układu w samochodzie przeskakuje na siedemnastą trzy. Jestem już prawie godzinę i z pewnością zaraz będziemy na miejscu. A przynajmniej taką mam nadzieję, bo dłużej już nie zniosę ciężkiego milczenia. Na szczęście radio gra dostatecznie głośno, by atmosfera wydawała się nieco mniej krępująca. Wokalista Aerosmith właśnie śpiewa, że nie chce nic obija mi się o zagłówek, gdy tak kluczymy krętymi wiejskimi drogami. Matt zawsze jeździ za szybko tym swoim błękitnym bmw Z3. To jego samochód Jamesa Bonda i lubi się nim popisywać przy każdej możliwej okazji.– Posłuchaj, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało – odzywa się nagle, nie odrywając wzroku od drogi. Silnik samochodu wchodzi na nieco wyższe dłonie między skrzyżowane nogi i odwracam się w jego stronę. Na szczęście mam na nosie okulary przeciwsłoneczne; czuję się mniej odsłonięta, kiedy ktoś, z kim się kłócę, nie może zobaczyć moich oczu. W przeciwnym razie mam wrażenie, że czyta we mnie jak w otwartej księdze.– W takim razie co miałeś na myśli? – zwracam się do niego. Mój ton wyraźnie sugeruje, że nie zadowoli mnie żadna odpowiedź. – Bo wydaje mi się, że traktujesz mnie jak dziecko. Wszyscy mnie tak traktujecie i mam już tego dosyć.– Przykro mi, jeśli tak to zabrzmiało, naprawdę nie taka była moja intencja – odpowiada ze spokojem, przez co jeszcze bardziej czuję się jak rozkapryszony dzieciak. – Po prostu się o ciebie troszczymy, to wszystko.– Nawet kota można zagłaskać na śmierć! – burczę. – Doprowadzacie mnie do szału. Musicie mi po prostu mnie ze wzrokiem utkwionym w drogę. Po kilku sekundach kiwa głową i pospiesznie na mnie zerka.– Masz rację. Jestem nadopiekuńczy, ponieważ kocham cię i martwię się o ciebie. Nie sądziłem, że aż tak źle to rękę i kładę na jego zaciśniętej na kierownicy dłoni.– Wiem – odpowiadam łagodnie, nachylając się ku niemu. – I przepraszam. Jestem trochę… odkłada moją dłoń z powrotem na kolano, delikatnie ją przy tym narzeczony. Jego roziskrzone błękitne oczy – to na nie pierwszego dnia zwróciłam uwagę. Wielkie, troskliwe, ze zmarszczkami w kącikach, gdy się uśmiecha. Włosy Matta mają naturalny odcień jasnego blondu, tak samo jak moje. Ludzie często nam mówią, że wyglądamy na Szwedów i że będziemy mieli śliczne dzieci, gdy nadejdzie odpowiedni czas. Matt nosi potarganą fryzurę w stylu Davida Beckhama, ostatni krzyk mody.– Na pewno już nigdy nie powiem, żebyś odstawiła alkohol! – odzywa się i spogląda na mnie łobuzersko. Z sytuacji takich jak ta najlepiej jest wyjść z humorem.– Nie musisz się o mnie martwić – zapewniam. – Nie zamierzam pić. Od kwietnia nie miałam w ustach ani aż tyle minęło? Jakie to dziwne, że raptem pół roku wcześniej wiedliśmy szalone, zabiegane życie w Londynie. Teraz mieszkamy w sennej wiosce w Cambridgeshire, dwa kroki od domów mojego taty i siostry. Naprawdę sennej. Niełatwo jest się do tego przyzwyczaić, mając dwadzieścia sześć nie wiem, jak to się stało, że zgodziłam się spędzić weekend na warsztatach artystycznych i fotograficznych w eleganckim wiejskim pensjonacie oddalonym o godzinę drogi od miejsca, gdzie mieszkamy. Dawna Stephanie byłaby jednak przyznać, że jesienią jest tu naprawdę pięknie. Mieszkałam w Londynie od osiemnastego roku życia, ale dzieciństwo spędziłam na wsi i czuję się tutaj jak w domu. Wieś kojarzy mi się z mamą. Wszystko mi się tu podoba: kolory, rześkie powietrze, a nawet dźwięki. Chciałabym wziąć ślub właśnie jesienią, ale Matt upiera się przy lecie z wielu różnych powodów – dla mnie zupełnie nieistotnych – takich jak lepsze zdjęcia, preferencje gości, którzy ponoć wolą letnie wesela, bo można je urządzić z większą pompą. Tak więc w przyszłym roku, w sobotę czternastego lipca 2007 roku, zostanę panią Stephanie wjeżdżamy do wioski i samochód gwałtownie zwalnia, robi mi się niedobrze. Może to z nerwów. Mijamy piękne domy z dębami w ogrodach i w końcu widzimy po prawej drogowskaz z nazwą Heathwood Hall.– Poradzisz tu sobie przez cały weekend, skarbie? – upewnia się Matt, ruchem głowy wskazując tabliczkę.– Mam nadzieję – odpowiadam entuzjastycznie, chociaż boję się jak diabli. Przez ostatnie pół roku nie zostawałam sama dłużej niż na kilka godzin.– Nie bądź dla siebie zbyt surowa – radzi mi narzeczony. – Ten weekend ma ci się pomóc zrelaksować i odnaleźć na że dzięki okularom przeciwsłonecznym nie może zobaczyć, jak moje oczy napełniają się płacz. Nie teraz.– A poza tym – ciągnie – ten kurs wydaje się wprost stworzony dla ciebie. Sztuka, fotografia i cała reszta. Dawniej to uwielbiałaś.– Tak, nie mogę się już doczekać na „całą resztę”! – Śmieję się. – Co będziesz robił, kiedy nie będzie mnie w domu?– Jutro umówiłem się na rugby. W niedzielę pójdę na siłownię. Powinienem wziąć się za siebie. Nigdy nie jest za wcześnie, żeby zacząć rzeźbić sylwetkę przed ślubem – odpowiada ze śmiechem, po czy zdejmuje lewą rękę z kierownicy i pręży biceps. Pod cienkim materiałem podkoszulka z długim rękawem wyraźnie odznacza się zarys mięśnia, po którym dla żartu przeciągam palcami.– Szczęściara ze mnie – szepczę. – Och! To już tutaj!Gdy skręcamy w stronę Heathwood Hall, rozlega się tykanie kierunkowskazu. Drogę przed nami, w szpalerze starych dębów okrytych czerwonymi, pomarańczowymi i żółtymi liśćmi, oświetla popołudniowe październikowe słońce. Ściągam okulary i patrzę na wyłaniający się zza horyzontu budynek. Na ulotce opisano go jako dziewiętnastowieczną posiadłość w stylu jakobińskim. Okna frontowe wychodzą na pagórkowaty krajobraz, a najbardziej rzucającym się w oczy elementem jest śliczny taras z parkuje tuż przy recepcji, która mieści się z boku budynku, i wyciąga z bagażnika moje rzeczy.– Posłuchaj – mówi, obejmując mnie w pasie. – Baw się dobrze i przywołaj dawną Stephanie, w której się zakochałem. Kocham cię.– Ja też cię kocham – odpowiadam, przysuwając się do obejmuje dłońmi moją twarz, uśmiecha się przez chwilę i cmoka mnie w czoło.– Do zobaczenia w niedzielę. Dzwoń, gdybyś czegoś potrzebowała. – Wraca do samochodu. – I nie rozrabiaj!– Ja? Nigdy w życiu! – się, że tata zarezerwował mi Apartament Gwiaździsty, najdroższy w całym obiekcie. Jest zdecydowanie zbyt elegancki i za duży dla jednej osoby, ale doceniam starania ojca. Przez bity kwadrans siedzę na łóżku z czterema kolumienkami, nie zdjąwszy nawet płaszcza, i wpatruję się w ogień, po czym dochodzę do wniosku, że czas się pod prysznic, licząc na to, że się odprężę i nabiorę odwagi do wzięcia udziału w obowiązkowych powitalnych drinkach w barze, po których ma się odbyć kolacja. Naprawdę nie wiem, czy sobie poradzę. Ile razy można prowadzić z ludźmi te same bzdurne pogawędki? Wszyscy będą mnie pytać, jak się tu znalazłam, bo przecież zawsze trzeba mieć jakiś tylko wychodzę spod prysznica, czuję, że zbliża się atak paniki. W ciągu ostatnich miesięcy stały się dla mnie chlebem powszednim. Poznałam mnóstwo sposobów radzenia sobie z nimi, ale żaden nie okazał się skuteczny. Najgorsze jest to, że przychodzą znienacka. Lęk zaczyna podchodzić do gardła niczym papierosowy dym w zapyziałym barze, a wtedy nie ma już odwrotu. Nie warto nawet próbować normalnie oddychać, bo to tylko pogarsza palce na krawędzi umywalki tak mocno, że aż bieleją mi kostki, i z uporem wpatruję się w rozmazane odbicie w zamglonym lustrze, koncentrując się na oddychaniu. Wilgotne włosy mam odgarnięte do tyłu, przez co pozbawiona makijażu twarz wydaje się jeszcze bledsza i bezlitośnie obnażona. Skóra, już i tak rozgrzana po prysznicu, zdaje się płonąć. Pod wpływem strachu ciało pokrywa lepka warstwa potu. Czuję, jak powietrze ulatuje mi z płuc w błyskawicznym tempie, niczym z wypuszczonego z rąk balonu. Przedstawiam sobą żałosny widok. Nie umiem nawet wyjechać z domu na dwie noce, żeby nie rozpaść się na wreszcie odzyskuję nad sobą kontrolę i zaczynam suszyć włosy, postanawiam zadzwonić do Matta i poprosić, żeby po mnie dam tu sobie policzkach spływają mi wielkie, gorące łzy, kiedy biegam po pokoju, gorączkowo szukając telefonu. W końcu go znajduję, ale nie ma zasięgu. Chcę tylko wrócić do domu. Biorę kilka głębokich wdechów, chwytam płaszcz, wkładam buty i wychodzę z pokoju, żeby znaleźć miejsce, z którego będę mogła po krętych drewnianych schodach, kilka razy prawie się przewracam. Po dotarciu na dół pędzę prosto w stronę właśnie wtedy go DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

merci więcej niż tysiąc słów